Extrait de Amen et autres récits

Hubert KLIMKO
Amen et autres récits
Nouvelles traduites du polonais
par Véronique Patte
ISBN 978 2 911686 80 1
208 p

Berceuse à Jojo

Des vilains Anglais les bombes
Sur nos têtes en pluie tombent
Ne crains rien mon p’tit Jojo
Dans la cave j’t mettrai au chaud
Do do l’enfant do…

À deux au chaud à l’abri
Dans not’cave blindée jolie
Nous serons bien protégés
De ces horribles Anglais
Do do l’enfant do…

Notre douce cave blindée
Est très sombre et très mouillée
Mais un’semaine a passé…

Maître Helga Bauer scrutait les yeux azurés et bienveillants de Jojo d’où perlaient de grosses larmes lourdes qui éclataient sur le plancher en éclaboussant ses souliers rouges vernis. Jojo tremblait de tout son corps sans cesser de sangloter. Maître Helga Bauer sortit un paquet de mouchoirs en papier de son sac. Après avoir décollé la bandelette bleue, elle lui en tendit quelques-uns. « Arrêtez, s’il vous plaît ! », dit-elle mais elle se mordit aussitôt la langue. Une fois de plus, elle s’était adressée à lui en le vouvoyant. « Ne pleure pas, Jojo, je t’en prie, arrête ! » se reprit-elle. Mais Jojo fondit en larmes de plus belle en se mouchant bruyamment et en s’essuyant le nez avec les Kleenex. Elle se dit que si elle ne se mettait pas dans la tête, une bonne fois pour toutes, que ce septuagénaire refusait d’être vouvoyé, ses visites n’aboutiraient à rien. Or elle ne pouvait se permettre d’échouer car elle était sur le point de boucler son doctorat. « Ma petite maman, tu me manques tellement, je te pardonne pour le grenier », dit Joseph. « Jojo, de quel grenier parles-tu ? Pourquoi pardonnes-tu à ta petite maman ? » demanda Maître Helga Bauer. Mais Joseph ne lui répondit pas. Il appuya sur le bouton qui dépassait du bureau, se leva et sortit.
Au bout d’un mois, Joseph eut l’air de vouloir ouvrir son cœur. C’était, peut-être, grâce aux cachets qu’il avait accepté de prendre. De jour en jour, il sombrait dans une terrible dépression. Il prétendait languir de sa famille. Toujours est-il qu’un jour, il donna son accord pour parler, mais il changea aussitôt d’avis et appuya sur le bouton. En sortant il déclare qu’il était incapable de raconter sans nounours et que si on lui en trouvait un de quarante centimètres de long au maximum, il se mettrait peut-être à parler. Une fois de plus, Maître Helga Bauer garda son sang-froid. D’une voix chaleureuse elle dit : « Jojo, va te reposer, et demain, quand on se reverra, je t’apporterai un adorable nounours en peluche, d’accord ? » Jojo opina du bonnet et sortit.
Le lendemain, Maître Helga Bauer tenait sur les genoux un nounours en peluche marron avec des yeux tout noirs et une langue rose framboise en feutre qui pendait de sa petite gueule. Quand la porte s’entrouvrit pour laisser passer Joseph, celui-ci regarda le nounours d’un œil méfiant. Il le fixa longuement, le toucha, le renifla. Pour finir, il appuya sur le bouton vert. Un gardien entra aussitôt et Jojo lui demanda à voix basse un mètre de couturière. Sans poser de questions, le gardien ressortit et revint quelques minutes après avec un mètre à la main. « Comment avez-vous fait pour en trouver un si vite ? » demanda Maître Helga Bauer éberluée. Le gardien répondit avec fierté que la cellule n°5 était occupée par un homme qui mesurait son membre tous les jours avec son mètre qu’il avait prêté de bon cœur. Un rictus déforma les lèvres de Maître Helga Bauer. Jojo posa le nounours sur le bureau et appliqua soigneusement l’extrémité du mètre sur la pointe de son oreille, puis tout en le maintenant au niveau du bedon, il l’étira jusqu’au bout de la patte. Il tourna la tête : « Chère Madame, j’ai une formation d’ingénieur. Pour moi, chaque millimètre… Je suis un homme précis et scrupuleux, et la maison dans laquelle vit ma famille… » Au moment où il prononça le mot « famille » sa voix se brisa. Il marqua un silence, penché sur le nounours marron. Il ravala sa salive. « Les plans de la maison où habite ma famille ont été dessinés par mes soins. C’est une maison confortable et inébranlable. Mes calculs étaient tous exacts au millimètre près. Or ce nounours mesure quarante-deux centimètres. Je vous avais dit que je commencerais à parler si on me donnait un nounours d’une longueur de quarante centimètres au maximum. Deux centimètres, chère Madame, c’est énorme. Pour un sportif, par exemple, deux centimètres, c’est la vie ou la mort. C’est l’or ou l’argent, le bronze ou l’humiliation jusqu’à la fin de ses jours. Vous me comprenez ? Vu les circonstances, je me vois dans l’obligation de refuser toute collaboration. » Joseph s’apprêtait à appuyer sur le bouton du bureau quand Maître Helga Bauer fut traversée par un éclair : « Un petit instant, Jojo. » Celui-ci retira sa main. « Tu m’as dit que l’ours en peluche devait mesurer quarante centimètres au maximum, mais tu ne m’as donné aucune limite inférieure. Si tu précises ta demande – en tant qu’ingénieur, tu n’es sans doute pas étranger à la notion de la tolérance de l’erreur – je te promets de revenir demain avec un ours aux dimensions que tu souhaites. Sans hésiter Jojo répondit d’une voix sûre : « De trente-cinq à quarante. L’ours doit mesurer de trente-cinq à quarante centimètres. » Il appuya sur le bouton et sortit, escorté par le gardien, tandis que Maître Helga Bauer se levait de sa chaise pour s’emparer du nounours retoqué. Elle le serra tendrement contre sa joue, embrassa sa petite langue rose framboise en feutre quand, du coin de l’œil, elle aperçut le centimètre de tailleur posé sur la table. Se rappelant les propos du gardien, elle jeta le nounours sur le plancher avec dégoût.

Kołysanka dla Josefka

Lecą bomby z nieba
Zrzucają je Anglicy
Nie bój się Josefku
Schowam cię w piwnicy
Lu- li- laj

Siedzimy bezpieczni
W tej naszej piwnicy
Nic nie zrobią nam
Ci straszni Anglicy
Lu- li- laj

Ta nasza piwnica
Jest mokra i ciemna
I choć tydzień minął…

Magister Helga Bauer patrzyła prosto w błękitne, dobrotliwe oczy Josefka, z których polały się łzy, tak duże i ciężkie, że kiedy rozbiły się o podłogę, opryskały jej czerwone lakierki. Josefek drżał i nie przestawał płakać. Magister Helga Bauer wyjęła z torebki paczkę chusteczek higienicznych. Odkleiła niebieski pasek i podała mu kilka sztuk. Niech pan przestanie, powiedziała. I kiedy zdała sobie sprawę, że znowu zwróciła się do niego per pan, zaraz poprawiła się. Nie płacz Josefie, proszę, przestań. A Josef smarkając głośno i wycierając nos w chusteczki, zaczął jeszcze bardziej łkać. Zrozumiała, że jeśli nie przełamie się wewnętrznie, nie wdrukuje w głowę, że ten ponad siedemdziesięcioletni mężczyzna nie życzy sobie, aby mówiono do niego pan, to odwiedziny pójdą na marne. Na to nie mogła sobie pozwolić, bo przecież siedział przed nią prawie gotowy doktorat. – Mamusiu, tak za tobą tęsknię, przepraszam cię za ten strych – powiedział Josef. – Josefku, jaki strych ? Dlaczego przepraszasz swoją mamusię ? – zapytała pani magister Helga Bauer. Ale Josef nic jej nie odpowiedział. Nacisnął guzik wystający z blatu biurka, po czym wstał i wyszedł. Po miesiącu Josef jakby się otworzył. Związane to było raczej z tabletkami, które zgodził się przyjąć. Z dnia na dzień popadał w straszliwą depresję. Mówił, że bardzo tęskni za swoją rodziną. Początkowo zgodził się mówić, ale znowu nacisnął guzik. Gdy wychodził, powiedział, że bez misia nie jest w stanie opowiadać, więc jeśli mu załatwią pluszowego misia o długości do czterdziestu centymetrów, to może zacznie. Magister Helga Bauer i tym razem nie straciła zimnej krwi. Ciepłym głosem powiedziała. – Josefku, idź odpocząć, a jak się jutro spotkamy, to przyniosę ci pięknego pluszowego misia, dobrze ? ! Josefek pokiwał głową i wyszedł.
Następnego dnia magister Helga Bauer trzymała na kolanach brązowego, pluszowego misia o czarnych oczkach i wychodzącym z mordki malinowym filcowym języczku. Kiedy drzwi się uchyliły i do środka wszedł Josef, spojrzał na misia podejrzliwym wzrokiem. Bardzo długo mu się przyglądał, dotykał i wąchał. Na koniec wcisnął zielony guzik. Po chwili do sali wszedł strażnik, a Josefek ściszonym głosem poprosił go o metr krawiecki. Strażnik bez zadawania dodatkowych pytań wyszedł z sali i po paru minutach był ponownie w pomieszczeniu z metrem w dłoni. – Skąd go pan tak szybko wytrzasnął ? – zapytała bardzo zdziwiona magister Helga Bauer. A strażnik z dumą odpowiedział, że w celi numer pięć siedzi człowiek, który każdego dnia mierzy sobie przyrodzenie i że bardzo chętnie pożyczył ten metr. Na ustach pani magister Helgi Bauer pojawił się grymas. Josefek położył misia na biurku i dokładnie przyłożył miarkę do czubka ucha, a potem przytrzymując go w okolicach brzuszka, dojechał do zakończenia stopy. Pokręcił głową. – Ja, droga pani, jestem z zawodu inżynierem. Dla mnie każdym milimetr… Jestem człowiekiem dokładnym i skrupulatnym, a dom, w którym mieszka moja rodzina… W momencie, kiedy wypowiedział słowo „rodzina”, głos mu się lekko załamał. Przez chwilę milczał, pochylając się nad brązowym misiem. Przełknął ślinę. – Dom, w którym mieszka moja rodzina, sam projektowałem. Jest komfortowy i bezpieczny. Wszystkie obliczenia się zgadzały. A ten oto miś ma 42 centymetry. Ja pani powiedziałem, że zacznę mówić, jeśli dostanę misia o długości do 40 centymetrów. Dwa centymetry, droga pani, to bardzo dużo. Na przykład dla sportowca, dwa centymetry, to być lub nie być. To złoto albo srebro, albo brąz, albo upokorzenie do końca życia. Rozumie pani ? ! W zaistniałej sytuacji jestem zmuszony odmówić współpracy. Już miał dotknąć przycisku na blacie, kiedy magister Helga Bauer błyskawicznie zareagowała. – Chwileczkę Josefku. Ten cofnął dłoń. – Powiedziałeś mi, że miś pluszowy ma mieć do czterdziestu centymetrów długości, ale nie podałeś dolnej granicy. Jeśli uściślisz swoją prośbę, a przecież jesteś inżynierem i istnieje u was coś takiego jak tolerancja błędu, to obiecuję ci, że jutro przyjdę do ciebie z misiem wymiarowym. Josefek bez zastanowienia odpowiedział pewnym głosem. – Od trzydziestu pięciu do czterdziestu. Miś ma mieć od trzydziestu pięciu do czterdziestu centymetrów. Zadzwonił po strażnika i wyszedł, a magister Helga Bauer wstała z krzesła i ujęła niechcianego misia w dłonie. Przytuliła go do policzka i pocałowała w malinowy filcowy języczek, ale kiedy kątem oka zauważyła leżący na stole metr krawiecki i przypomniała sobie słowa strażnika, z obrzydzeniem cisnęła misiem o podłogę